czwartek, 17 marca 2016

Chora-który to już raz?

No właśnie, który? Już sama nie pamiętam. Leżę w łóżku po raz kolejny licząc na cudowne ozdrowienie do dnia jutrzejszego... W którym to muszę iść na 13 godzin do pracy. Tak samo w sobotę i niedzielę. Jak to się właściwie zaczęło? Chorowanie, oczywiście. Miałam w praktyki w cudownym miejscu-centrum rehabilitacyjnym dla dzieci. Pracowało mi się naprawdę dobrze, pracownicy traktowali nas jak rodzinę, a dzieciaki? Kochane, przeurocze, cudowne. Tylko jeden szkopuł- kończąc praktyki złapałam od jednego z dzieciaków jelitówkę. I tak się zaczęło moje chorowanie. Jelitówka, półpasiec, zapalnie zatok-obecnie, w międzyczasie jeszcze jakieś lekkie przeziębienie. I tak od końca stycznia. Praktyk opuściłam juz tyle, że zastanawiam się kiedy ja je odrobię. Cóż, czas jakoś znajdę, a jak nie-jakoś się dogadam. Gorzej z tym odchudzaniem!! Miałam wyrobić się do wakacji-chociaż kilkanaście kilo. I dupa, bo jak tu ćwiczyć skoro choruję już ponad miesiąc bez przerwy? No i kiedy przez tydzień nie jem prawie nic, a później mój organizm domaga się nadrobienia strat? Wczoraj, dla przykładu, zjadłam jeden jogurt- to i tak lepiej, niż kiedy miałam jelitówkę i nie jadłam nic a nic przez 3 bite dni. Zresztą, jak tu się leczyć mieszkając w internacie? Zimno jak cholera, jedyny czajnik stoi na korytarzu, po wodę trzeba zapieprzać do kibelka, a żeby cokolwiek sobie ugotować- dwa piętra niżej- już nie będę pisać jak bardzo zimno jest w owej kuchni. Niestety, moje kochane planowanie mogę sobie w nosek wsadzić, bo ciągle mi je coś krzyżuje. A myślałam już, że z mojej dawnej chorowitości wyrosłam. Mam nadzieję, że jak już teraz odchoruję to już nie będę chora przez kilka najbliższych lat. Naprawdę, to jednak zdrowie jest najważniejsze w naszym życiu.
 Abstrahując już od moich mąk ziemskich- dalej mam wielki dylemat odnośnie Au Pair. Znalazło się nawet kilka dobrych dusz gotowych mi pomóc, doradzić itp.. Ale dochodzę do wniosku, że taki wyjazd jednak jest głównie dla singielek i osób niezbyt związanych z własną rodziną. Oczywiście nie mam najmniejszego zamiaru nikogo tym stwierdzeniem urazić, jednak biorąc pod uwagę jak bardzo przywiązana jestem do osób żyjących w Polsce, nie sposób mi jest sobie wyobrazić, że ich tu zostawiam na rok. A jeśli coś się stanie? A jeśli będą mnie pilnie tutaj potrzebować? Wiadomo- wyjazd Au Pair to nie to samo co pójść do więzienia- można wrócić w każdej chwili. Z tym że trzeba zapłacić sobie za przelot, a to już kłopot.Póki co więc zdecydowanie więcej widzę wad niż zalet, mimo iż Stany marzą mi się od dawna to chyba jednak będę musiała zdobyć je w inny sposób.