niedziela, 28 lutego 2016

Dobry czas


Ehm. Tytuł. Właśnie. Dobry czas. Dobry czas na co? Ano na przemyślenia. Działanie? Niestety, nie umiem nie planować. Żeby zacząć działać najpierw muszę wszystko skrupulatnie przemyśleć. Dlaczego właśnie ten czas uważam za dobry na przemyślenia? Bo znów jestem chora, tym razem ululało mnie tak konkretnie, że wróciłam chorować do domu. Można sobie pomyśleć co w tym dziwnego? Tylko to, że mieszkam jakieś 300 km od domu i rzadko kiedy wracam tam chorować.Zazwyczaj choruję sobie sama w swoim pokoju wynurzając się z niego tylko za potrzebą udania się do toalety. W ogóle nie mam za dużo czasu żeby widywać się z moją ukochaną rodziną. Ale teraz mam. Przy okazji mogę ich pozarażać. Zawsze miło z mojej strony :)
Oczywiście na chorowanie też czasu nie mam zbyt wiele, wiecie, żeby się za mocno nie rozpieszczać. Mianowicie muszę być zdrowa już w czwartek, ponieważ w piątek mam egzamin (prawko, teoria) a sobotę i niedzielę standardowo spędzę w pracy od świtu do ciemnej nocy. Ale przecież w życiu nie chodzi o to żeby narzekać! Mój Boże, a ja tak często to robię, że nawet nie zorientowałam się i zrobiłam to znowu! To chyba przez tą gorączkę i przez nadmiar snu. Swoją drogą, skoro dotrwaliście już do tego etapu moich elokwentnych wypocin powiem wam więcej. W planowaniu jestem świetna,  boska, niezastąpiona. Gorzej już z wykonaniem. Oj, dużo gorzej. Moja największa zmora? Konkretna nadwaga. Wolałabym o tym nawet nie myśleć-i to jest mój największy problem. Nie myślę o niej kiedy wpieprzam kolejnego batonika albo kiedy znowu daję się namówić(nie trwa to zbyt długo) na pizzę, kfc albo maka. Nie myślę do czasu potrzeby kupienia nowego ciuszka albo kiedy jestem zmuszona(taka praca) rozmawiać z jakimś przystojnym gościem. I zaczyna się: czuję się jak ścierwo, kiedyś byłam inna, jestem okropna, co ja ze sobą zrobiłam bla bla bla etc. No i moje ukochane planowanie! Od jutra dieta, ba, głodówka! 20 kg w 5 miesięcy i może zacznę się sobie podobać. Wytrzymuję średnio 3 tygodnie i to z całkiem fajnymi efektami no i później wracamy do punktu wyjścia...O, batonik!
A co do przemyśleń..Mam tyle planów i marzeń, że jak o nich myślę to zaczynam się wzruszać. Motylki w brzuchu i te sprawy. Albo po prostu jest mi niedobrze jak pomyślę w co na własne życzenie chcę się wpakować...Albo to ten wczorajszy Mak?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz